czwartek, 8 grudnia 2016

Istota elektronicznego jestestwa

W dawnych czasach pisano teksty na kartkach. Nie wiem jak można było to wytrzymać, nadgarstek boli od tego nieznośnie. Potrzebne było takie plastikowe albo metalowe urządzenie z kolorowym płynem. Przyciskało się to ustrojstwo do kartki i przesuwając je w jedną i drugą stronę płyn wypływał i układał się w odpowiednie wzory, na przykład w litery. Do dzisiaj ludzie bywają torturowani tym przestarzałym wynalazkiem w urzędach.

Jeszcze wcześniej były konie albo młyny. W młynie wodnym woda uderzała w koło, wprawiając je w ruch. Ktoś kto to wymyślił, powinien wtedy dostać Nobla, bo całą robotę odlewała woda. Nie tak jak przy pieczeniu ciasta, kiedy trzeba było trzepać jajka ręcznie. Albo przekręcać mak na makowiec ręczną maszynką u babci.

Żeby nie trzepać po ciemku, można było w nocy siedzieć przy świecach albo przy lampie naftowej. Nie wiem czy ktoś wtedy tak doceniał tworzący się dzięki temu nastrój, ale z pewnością pryskał on w momencie, gdy świeczki się przewracały.

Na szczęście nie trzeba już teraz tego robić zbyt często. Współcześnie wszystkie te rzeczy robią za nas ładunki elektronowe (w skrócie - elektrony), a ręczne robótki ograniczają się do wydawania poleceń tym małym drobinkom poprzez wciskanie odpowiednich przycisków. Elektrony (które - podobnie jak z Jezusem - nikt nie wie dokładnie jak wyglądają i są wszędzie, nawet w łóżku) dość łatwo dają sobą pomiatać.

Zdradzę Wam pokrótce jak wygląda życie takich elektronów, które dla nas pracują. Jak już domyślacie się ze wstępu, ich ścieżki kariery mogą być rozmaite, choć warunki pracy bywają ciężkie. Elektrony podpisują umowę w elektrowni i nie jest jasne, czy wiedzą, na co się porywają. Wraz z rozpoczęciem służby elektrony są wrzucane kolejno do wąskiego kanału, w którym jest taki ścisk, że nie wytrzymują psychicznie i każdy wyżywa się na tym przed nim, dając mu silnego kopniaka. Ostatecznie ten, który jest na wylocie kanału nie ma kogo kopnąć a energia jego kopnięcia jest niecnie wykorzystana na napędzenie bębna pralki.

Jeśli uważacie że to nieludzkie, pomyślcie o tych elektronach przeczołgiwanych bezlitośnie przez cienki wolframowy drucik w żarówce. Ten ból można porównać tylko do tarcia dowolną częścią ciała o beton, będąc ciągniętym przez samochód. Tarcie jest tak duże, że aż się świeci... Być może ostatnio ich los nieco się poprawił dzięki innym typom źródeł światła, choć moralne aspekty tych rozwiązań nie zostały jeszcze przeanalizowane. Jeśli wiecie coś więcej na ten temat, napiszcie.

Na koniec wróćmy do tego nieszczęsnego pisania. Właśnie patrzycie na elektrony uwięzione w ciasnych klatkach. Siedzą tam posłusznie wewnątrz komputera, dla waszej przyjemności układając się w literki. Ból nadgarstka, nie wstyd wam?

Czym jest spin elektronu
i jak się zachowuje
zobaczysz TUTAJ
a o magnonice
przeczytasz TUTAJ
Jak widzicie, Zakaz Pauliego to tylko jeden problem elektronów z całego szeregu nieszczęść, jakie je spotykają. Dlatego wielu naukowców, w tym Zakład Fizyki Nanomateriałów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza mocno starają się, aby polepszyć byt elektronów, odciążyć je choćby częściowo. Jednym z takich pomysłów jest przerzucenie części odpowiedzialności na spiny, które są jeszcze tańszą siłą roboczą... Uczciwie powiem, że nie wiem, czy świat stanie się przez to lepszy, ale jeśli nie, to sygnałów nadciągającej katastrofy możecie spodziewać się na tej stronie.

1 komentarz:

  1. Chciało by się rzec, że mają przegwizdane te całe elektrony... Ale wyobraź sobie, jak muszą się czuć te biedne neutrina? Nie dość, że mniejsze, lżejsze to na domiar złego prawie nic ani nikt nie chce się z nimi bawić... Nawet zrobili taki film... "2012", ukazujący katastrofalne w skutkach, zwiększenie ich aktywności - te to dopiero mają nerwicę! Lepiej się zajmijcie nimi. :)

    OdpowiedzUsuń